wtorek, 21 lipca 2009

Zrozumieć absolutnie wszystko

Każdą społeczność internetową (jak i totalnie, absolutnie wszystko, słowem - wszyściusieńko) można poddać dekonstrukcji na płaszczyźnie szeroko pojętego paradygmatu ponowoczesnej nauki, ergo - jeśli ubierzesz świat w odpowiednio bełkotliwe pojęcia, bez problemu wciśniesz swojej sąsiadce flakonik francuskich perfum o składzie chemicznym niewiele różniącym się od denaturatu. Jak ktoś nie wie, o czym mówię, bo nie kuma nawet czym jest paradygmat ponowoczesnej nauki, niech się nie przejmuje - nie każdemu jest dane zrozumieć absolutnie wszystko. Natomiast jedno mogę powiedzieć wprost - jeśli sądzisz, że filozofowie są oderwanymi od rzeczywistości oszołomami, których dziwaczne hobby zepchnęło na margines społeczeństwa, to po przeczytaniu tego tekstu dojedziesz do wniosku, że od początku miałeś rację.

Brutalnym faktem jest to, iż pierwotny bulion informacji, który spływa do zbiornika nadawanych mu znaczeń, narażony jest na szczególne niebezpieczeństwo, co wyraźnie widać na przykładzie publicznych kąpielisk. Niekontrolowana narracja w postaci innych użytkowników, którzy, kierowani swoiście pojętym ewolucyjnym altruizmem, bez skrupułów oddają mocz do wspólnego basenu, stawia nas przed zupełnie nowym behawiorem poczłowieczej uryny. Pozornie oczywisty fakt, którego doświadczył każdy pływak budzący się rano z grzybicą stóp, osiąga swoją głębię dzięki zręcznym manewrom sofistycznym autora. Mocz staje się symbolem ad hoc odartym z pierwotnego znaczenia i wprowadza zamęt w dynamice przemian, szatkując ją na zamrożone w swej istocie fraktale. Stawia to wyzwanie dla całkowicie nowej subdyscypliny socjobiologicznej, która musi uporać się z powodzią pozbawionych desygnatów wyemancypowanych bytów. Aby zrozumieć doniosłość tego przedsięwzięcia, nie wystarczy wznieść się na taki poziom abstrakcji, gdzie nawet to, co nie istnieje, wydaje się prawdziwsze od gazetki promocyjnej z Reala, lecz wyżej, w rejony gdzie nawet hdgsaksje (mój termin, oznaczający nową kategorię oryginalnych bytów nie mających żadnego znaczenia) hasają po łące z radosną pasją godną zespołu pieśni i tańca Mazowsze.

Gdy filozof próbuje ugryźć wszystko za jednym zamachem, przekonuje się wnet, że fenomen przestaje być domeną zjawiska jako takiego, lecz staje się objawem samym w sobie nieujawnionym i potrzebuje pomocy stomatologa. Okazuje się bowiem, że zaledwie skromny do tej pory strumień świadomości piętrzy się nagle w potok zalewającej moderny, nie dostrzegając transcendencji ukrytej pod warstwą kulturowo uwarunkowanych praw informatki, skupiając się na nieistotnej z metafizycznego punktu widzenia percepcji bolącego zęba. Zasadnym jest więc postawić w tym miejscu pytanie, czy można uniknąć względności każdej relatywizacji, pomijając tak zwane heglowskie czy sartre'owskie ukąszenie i przewartościowując to, co wcześniej było zaledwie noumenem nihilizmu? Czy musimy się zgodzić na bezwarunkowe istnienie innych umysłów z pominięciem skrajnego solipsyzmu? Czy kiedykolwiek dowiemy się, do czego autor w ogóle zmierza w tym pseudoartykule?

Wszystko wskazuje na to, że imponderabilia, które dotychczas nieuchwytne, dzięki na nowo zdefiniowanym interpretacjom twierdzenia Godla oraz fizyki kwantowej, pozwalają wysnuwać daleko idące założenia, co do topologii znaczeń postindustrialnej i prekognitywnej kondycji typowego użytkownika subiektywnych obszarów przestrzeni wirtualnej, oraz stawiają nas przed faktem dokonanym - wyzbądźcie się wszelkiej nadziei. W kontekście zasady nieoznaczoności Heisenberga i najnowszym odkryciom Lacanowskiej psychoanalizy, paradygmat popperowskiej zasady falsyfikacji nie wytrzymuje krytyki i ulega weryfikacji. Wniosek wydaje się nieunikniony. Zamiast zakończenia i wbrew początkowym ustaleniom, jest niemal pewne, że przyszłe rozwiązania jak i przedefiniowania oraz introwertycznie ujęcia ekstrawersji nie wystarczą by w pełni zrozumieć kosmos aspektów niewyczerpanej subwersji. Do tego czasu jesteśmy skazani na głód niezaspokojenia. Amen.

powiedziałem rzuć okiem a on na to
transgresja granic ja mu przestań
a on subwersja a on subwersja

ten pierwszy raz jak marsjanin
odbieram to jak marsjanin
gej gej gej
to fajnie brzmi

znów bicie piany a ot
żeby tak coś powiedzieć
przypadkiem