środa, 20 maja 2009

Mind-dust theory

By wyjaśnić zjawisko świadomości postanowiłem prawić banał za banałem, a od czasu do czasu błysnąć geniuszem albo kretynizmem i nie zdecydować się na nic. Podobno w przyszłości książki będą coraz grubsze, gdyż autorom będzie potrzeba coraz więcej czasu żeby w końcu dojść do sedna. Podskórnie czuję, że i ja powoli zbliżam się do tego trendu, rozstając się z lakonizmem na rzecz asekuracyjnego słowolejstwa i zamierzonej enigmatyczności, niczym zasłony dymnej, ukrywającej przed publiką krępujące braki w logicznym myśleniu. Na pierwsze z brzegu pytanie, jak choćby "czym jest świadomość? " aż korci, by napisać trzy tomowe dzieło analizujące ów fenomen z każdego możliwego aspektu i całkowicie olewające zasady poprawnego sylogizmu. Pokusa to niewątpliwa, ale blogi rządzą się swoimi prawami. Dlatego dzisiaj ziarnistość. Metafizyka pyłu.

Spróbuj zatrzymać umykającą chwilę, gdy twój umysł to tylko garść popiołu ze spalonych fotografii. Widzimy obrazy, ale nie piksele. Te proste atomy emocji złożone z kilku zaledwie kolorów ukryły się dyskretnie umożliwiając nam dobre samopoczucie. Delektujemy się naszą głęboką wrażliwością. Cieszymy się samoświadomą wolnością. Chcemy być skomplikowani. A to tylko komórki w mózgu, atomy, z których się składają, i jeszcze niższe metafizyczne monady Leibniza ewoluujące by eksplodować w pierwszym przebłysku świadomej myśli. Pojedyczno bez znaczenia, ale w kupie siła. Czy już wyjaśniamy świadomość? William James daje ludziom prawo do wiary. Łaskawy pragmatysta. Ale nie zgodziłby się z tym pomysłem.

Umysł, który radzi sobie bez istnienia duszy to ten sam umysł, któremu dusza potrzebna jest jak woda święcona. To tylko pozornie luźne związki nieuchwytnych myśli na niewidzialnej nici od właśnie mijającej chwili, aż do teraźniejszości, która zawsze już była. Reakcja łańcuchowa, która utrzymuje naszą przytomność. Strumień przeżyć, z którego nie wyłowisz nic, nie tracąc przy tym wszystkiego. Spróbuj mieć wszystko, a niczego nie dokonasz i umrzesz z wyczerpania. Organizm radzi sobie z zalewem doznań brutalną wybiórczością. Spróbuj doświadczyć wszystkiego. Usłyszysz szaleństwo. Albo spocznij w błogim objęciu duszy. Absolut to kamień w klepsydrze.

Nie mam czasu chwalić się każdą iluminacją. Fabrykowanie jednego postu to kwestia godziny wyjętej z życiorysu na czynność, której nie doceni nikt, oprócz wymyślonego przyjaciela, który i tak doceni cokolwiek byś zrobił. Prywatny Jezus, do którego możesz zadzwonić, gdy dewastuje cię nuda jak cyklon w zwolnionym tempie, to luksus, na który każdy może sobie pozwolić. Czasem zbyt wiele czasu poświęcamy rzeczom bez znaczenia i nieświadomie obarczamy je sensem, którego tam nie ma. Wtedy dzieje się coś dziwnego. Powstaje nowa religia. To zdarza się częściej, niż myślicie.

Kiedy człowiek osiąga pewien stopień oderwania od rzeczywistości, ostre poczucie śmieszności już go nie dotyczy. Zostaje błogość. Nuda.