Czasem spotykam kogoś, kto robi coś czego nie rozumiem. A przynajmniej
nie rozumiem do końca - czyli wcale. Szybko znajduję wyjaśnienie - pewnie to
wariat. Przychodzi, notuje coś w swoim starym, obszarpanym zeszyciku,
przeczyta to czasem lub nie. Wysłuchają i podziękują. Snuje ten człowiek swoje myśli w skomplikowany chociaż konsekwentnie zagmatwany wzór szaleństwa. Wariat. Co on tutaj
robi? A kto go tam wie. Obserwuję go ukradkiem jak rusza ręką, kiwa głową i
mruży oczy. Mruga. Być może zbyt długo tam siedział, zamknięty w tym zapomnianym przez świat pokoju pochylony nad stosami książek. Obłęd. I myślę sobie wtedy, że chciałbym go
kiedyś spotkać w Korei Północnej. Na paradzie. W mauzoleum Kim Ir Sena. Wierzę, że on też.
Wyobrażam sobie. Puste ulice zalane betonem wyczekują na tłum naładowany wymuszonym entuzjazmem dla zmarłego przywódcy. Wyobrażam sobie że tak jest, chociaż zawsze mógłbym zmienić reguły gry. Mogliby tam przyjść specjalnie dla mnie. Logika modalna, logika alternatywnych możliwości - wielkie mi
coś. Są światy inne niż ten - a przynajmniej mogłyby być - wiem to od dziecka. Gdyby to było
prawdą. Gdyby to. Jeśliby założyć. Sytuacje kontrfaktyczne. Czemu nie?
Uwierzę w to, gdy spotkamy się w innym życiu, w innym świecie - w Korei. A teraz?
Kim Dzong Il nigdy nie chciał mi wysłać zaproszenia do Phenianu. Czasem
go rozumiem. Czasami nie. Wiem tylko tyle, że ten mój jeden dzień z
życia Korei Północnej mógłby być tym właśnie dniem. Mógłby być
wspaniały.
To mógłby być wspaniały dzień, tak jak odnaleziony pokój, w którym od lat, w zakurzonej stagnacji, pielęgnowano szaleństwo. Wstyd się przyznać, ale dzielę z nim smutną tajemnicę. W jego zmaltretowanych zapiskach wszystkie dowody kończyły się zawsze tym samym wnioskiem - wspaniały dzień jest ostatnim dniem. To chwila, którą się konserwuje. A ja odkąd tylko pamiętam, zawsze
miałem ten sam problem ze zmianą - może być ona tylko na lepsze lub na gorsze. A gdy lepiej być już nie może? Wtedy zdobywamy szczyt na którym można tylko umrzeć. Gdy jest wspaniale, wszystko jest dozwolone - tak musi być, więc
tak trzeba. Wspaniałość zachowuje się tylko przeszłością.
Wiele długich godzin spędziłem zanurzony w tych chorych rojeniach, desperackich próbach ucieczki przed przemijaniem. To dla twojego dobra - zdawał się myśleć tego dnia, gdy podnosił tamten kamień. Byłem skłonny w to uwierzyć, wszak kochał piękno. I fizykę. A stare pokoje pachną pleśnią. To taka zgrzybiała czasoprzestrzeń.