Dopiero drugi post, a ja już odczuwam chroniczny brak wulgarnych komentarzy. Zastanawia mnie, jak to jest, że moi znajomi potrafią całą noc płakać w poduszkę, gdy ktoś niesprawiedliwie ich zbluzga, sugerując korzystanie z programu w trakcie gry w literaki, a ja jestem całkowicie i bezlitośnie ignorowany przez internetowych trolli wszelkiej maści. Co robię źle?
Śmigus-dyngus co roku rozdrapuje stare rany. Mimo brzydkiej pogody, nowe pokolenie dzieci, zwane w osiedlowej gwarze "gówniarzami", gania się po dworze oblewając hojnie wodą z kranu z butelek po jej szlachetnej, mineralnej odmianie. Dziewczyny dzielnie dają się łapać uzbrojonym po zęby chłopakom, a ich szczere piski echo niesie hen daleko między blokami z wielkiej płyty. Odgłosy tych podchodów cichną przed piętnastą, a ja, stojąc przy oknie jak jakiś stary, zgrzybiały zgred, zamiast pisać pracę magisterką myślę o Doktorze z Ulicy Nadbrzeżnej Steinbecka. Ów Doktor po prostu nienawidził mieć mokrą głowę. Moim zdaniem musiało wynikać to z traumy z dzieciństwa, gdy we wczesnych latach co roku z kamiennego snu wyrywał go gwałtem wylany na głowę przez młodsze rodzeństwo kubek zimnej wody. Takie sytuacje rodzą zbrodnie. W takich chwilach rodziny stają się patologiczne.
W kościele, do którego wybrałem się w sobotę by poświęcić jajka, przypatrywałem się kolejce ludzi, czekających by móc pocałować stopy drewnianej figurki przedstawiającej ukrzyżowanego Jezusa. W trakcie święcenia chleba, jajek i mięsa, ci sami ludzie uparcie robili znak krzyża, jakby to właśnie oni mieli stanowić ów pokarm (jakieś natrętne skojarzenie miałem, dotyczące robaków). Kilka dni wcześniej archetypowa babcia w telewizji przy okazji rocznicy śmierci Jana Pawła II, przyznała, że jeśli chodzi o nią, to był on (papież - Polak) co najmniej drugi po Bogu. Włoski ksiądz, którego nazwiska nie pamiętam, w wywiadzie dla Billego Mahera wspomniał o przeprowadzonym kiedyś rankingu postaci z katolickich wierzeń, do których modlą się Włosi, gdy mają jakiś kłopot. Okazało się, że Jezus uplasował się dopiero na szóstej pozycji - a podobno jesteśmy religią monoteistyczną.
Świeżo upieczeni magistrzy teologii, jeśli mają okazję swoje wyedukowane poglądy skonfrontować z prostolinijną wiarą "zwykłych ludzi", doznają niemałego zdziwienia, gdy okazuje się, że to co myśleli Ojcowie Kościoła całkowicie odbiega od wyobrażeń przeciętnego katolika. A młody ksiądz w kościele, jakby nigdy nic, mówił do wiernych: niech te święta będą dla was czasem refleksji nad tajemnicą śmierci i zmartwychwstania Jezusa. Naiwniak. Chociaż z drugiej strony i tak tylko czytał z kartki.