sobota, 24 kwietnia 2010

Ślinienie się na dźwięk dzwonka

Tak na prawdę nigdy nie nienawidziłem jedynego i prawdziwego Boga - śpiewał Marilyn Manson - Nienawidzę Boga ludzi, których nienawidzę. W innym miejscu deklaruje - nie jestem niewolnikiem Boga, który nie istnieje. Chrześcijanin tańczy, tańczy, tańczy, tańczy... Na zajęciach z religii katecheci pytają dzieci, dlaczego kochają Jezusa. To, czy pałają w ogóle taką miłością nie budzi u nich wątpliwości - wszak jeśli tak nie jest, to otwierają się otchłanie piekła. Andrzej Szostek na kartach Pogadanek z etyki stwierdził, że jedną z najważniejszych decyzji podejmowanych w życiu, jest wybór religii. Mam nieodparte wrażenie, że to naiwna inwersja. W rzeczywistości bowiem, zanim przyjdzie nam objąć świadomą refleksją jakąkolwiek transcendencję, mamy już za sobą chrzest, pierwszą komunię i bierzmowanie. W takiej sytuacji jedyny wybór jaki możemy przypieczętować aktem woli to bezczynne trwanie w zastanej wierze albo odrzucenie jej ku zgrozie babć i ciotek - już Nietzsche pisał, że nie jest łatwo być ateistą.

Na kulowsko-rydzykowym sympozjum pod tytułem Totalitaryzm - jawny czy ukryty, na które wybrałem się w ostatnią sobotę, dowiedziałem się między innymi tego, że po pierwsze, wszystkie media oprócz Radia Maryja i telewizji Trwam służą Nowej Lewicy, której celem jest zniszczenie ludzkości (jeden z księży zasugerował nawet, że ideologia Nowej Lewicy odpowiada za katastrofę prezydenckiego samolotu w Smoleńsku[sic!]) oraz po drugie, że skutkiem odrzucenia Boga - obiektywnej prawdy i źródła wszelkich wartości - jest z konieczności degeneracja i degrengolada moralna. Na moje pytanie, że przecież wiara w Boga nierzadko była inspiracją do największych zbrodni, dowiedziałem się, żeby lepiej takich pytań nie zadawać - gdy wyszedłem z auli dopadł mnie jakiś młody ksiądz. Zasypał mnie pytaniami o życie moje i mojej rodziny, zupełnie jakby szukał moralnych dziur, które wyjaśniłby pochodzenie moich wątpliwości.

Odruchy warunkowe definiuje się jako nabyte reakcje organizmu na określone bodźce. Psy Pawłowa, śliniące się na dźwięk dzwonka sygnalizującego zbliżającą się wyżerkę, co prawda stoją dziś wypchane w muzeum, jednak koncepcja, zgodnie z którą ludzie to bezwolne automaty kontrolowane przez popędy i wpływy środowiska, wydaje się znajdować potwierdzenie w osiągnięciach współczesnej nauki. Czy koniec końców może się nie okazać, że wolna wola czy świadomość to tylko złudzenia, iluzje, które być może warto podtrzymywać, ale jedynie po to, aby zachować dobre samopoczucie?

Henri Bergson, francuski filozof, zaproponował by spojrzeć na świat przez okular intuicji zamiast mikroskopu. Jego zdaniem nauka, ograniczona sztywną empiryczną i matematyczną metodologią, nie ujmuje świata w całej jego dynamice, lecz zatrzymuje go w statycznych chwilach, jak klatki na celuloidowej taśmie filmowej. Jedynie metafizyczna refleksja, wsparta na intuicji (czymkolwiek by ona była), pozwala na całościowy ogląd rzeczywistości. Z tej perspektywy zanegowanie niewidzialnego świata metafizyki skutkowałoby negacją prawdy o bycie widzialnym i zarazem otworzeniem furtki relatywizującego wszystko nihilizmu.

Fiodor Dostojewski w Braciach Karamazow pytał, czy jeśli Boga nie ma, wszystko wolno? Zdaniem profesorów z sobotniego sympozjum odpowiedź na to pytanie jest twierdząca, co miałaby potwierdzać historia zbrodniczych systemów totalitarnych - komunizmu i nazizmu. Z drugiej strony, jak to świadczy o człowieku, który mówi, że gdyby nie było Boga, można by było ludzi grabić, gwałcić i mordować?

Mieczysław Albert Krąpiec mawiał: Bóg albo absurd. Coraz częściej mam wrażenie, że podstawowym kryterium tego dylematu jest osobista wygoda - co by było fajniejsze? W kasynie Pascala echo wciąż powtarza odwieczne westchnienie: za dużo postawiłem na tego konia, żeby miał nie istnieć! O błogosławiona ślino, która na język przynosisz... No właśnie, co?