poniedziałek, 13 kwietnia 2009

Brzydkie słowa dotykają życia

Dopiero drugi post, a ja już odczuwam chroniczny brak wulgarnych komentarzy. Zastanawia mnie, jak to jest, że moi znajomi potrafią całą noc płakać w poduszkę, gdy ktoś niesprawiedliwie ich zbluzga, sugerując korzystanie z programu w trakcie gry w literaki, a ja jestem całkowicie i bezlitośnie ignorowany przez internetowych trolli wszelkiej maści. Co robię źle?

Śmigus-dyngus co roku rozdrapuje stare rany. Mimo brzydkiej pogody, nowe pokolenie dzieci, zwane w osiedlowej gwarze "gówniarzami", gania się po dworze oblewając hojnie wodą z kranu z butelek po jej szlachetnej, mineralnej odmianie. Dziewczyny dzielnie dają się łapać uzbrojonym po zęby chłopakom, a ich szczere piski echo niesie hen daleko między blokami z wielkiej płyty. Odgłosy tych podchodów cichną przed piętnastą, a ja, stojąc przy oknie jak jakiś stary, zgrzybiały zgred, zamiast pisać pracę magisterką myślę o Doktorze z Ulicy Nadbrzeżnej Steinbecka. Ów Doktor po prostu nienawidził mieć mokrą głowę. Moim zdaniem musiało wynikać to z traumy z dzieciństwa, gdy we wczesnych latach co roku z kamiennego snu wyrywał go gwałtem wylany na głowę przez młodsze rodzeństwo kubek zimnej wody. Takie sytuacje rodzą zbrodnie. W takich chwilach rodziny stają się patologiczne.

W kościele, do którego wybrałem się w sobotę by poświęcić jajka, przypatrywałem się kolejce ludzi, czekających by móc pocałować stopy drewnianej figurki przedstawiającej ukrzyżowanego Jezusa. W trakcie święcenia chleba, jajek i mięsa, ci sami ludzie uparcie robili znak krzyża, jakby to właśnie oni mieli stanowić ów pokarm (jakieś natrętne skojarzenie miałem, dotyczące robaków). Kilka dni wcześniej archetypowa babcia w telewizji przy okazji rocznicy śmierci Jana Pawła II, przyznała, że jeśli chodzi o nią, to był on (papież - Polak) co najmniej drugi po Bogu. Włoski ksiądz, którego nazwiska nie pamiętam, w wywiadzie dla Billego Mahera wspomniał o przeprowadzonym kiedyś rankingu postaci z katolickich wierzeń, do których modlą się Włosi, gdy mają jakiś kłopot. Okazało się, że Jezus uplasował się dopiero na szóstej pozycji - a podobno jesteśmy religią monoteistyczną.

Świeżo upieczeni magistrzy teologii, jeśli mają okazję swoje wyedukowane poglądy skonfrontować z prostolinijną wiarą "zwykłych ludzi", doznają niemałego zdziwienia, gdy okazuje się, że to co myśleli Ojcowie Kościoła całkowicie odbiega od wyobrażeń przeciętnego katolika. A młody ksiądz w kościele, jakby nigdy nic, mówił do wiernych: niech te święta będą dla was czasem refleksji nad tajemnicą śmierci i zmartwychwstania Jezusa. Naiwniak. Chociaż z drugiej strony i tak tylko czytał z kartki.

9 komentarzy:

  1. No wlasnie - dlaczego smigus-dyngus rozdrapuje stare rany?

    Po pierwsze to cos co mialo mejsce kilka- kilkanascie lat temu do dzis jest dla Ciebie bolesne.

    Po drugie - smigus-dyngus o radosne swieto, ale dla Ciebie smutne.

    Czy bedzie spoym nietaktem jesli napisze, ze niepokoi mnie to, bo obawiam sie, ze moze byc to objawem jakiejs depresji?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej, moje poczucie humoru musi być strasznie ponure. Ja bym powściągał blogowe konie psychoanalizy przynajmniej dopóty, dopóki nie zobaczę czegoś w stylu: żegnaj okrutny świecie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezeli jest wszystko OK, to pewnie tak jest :)
    Milego dnia!

    OdpowiedzUsuń
  4. Szczerze mówiąc, nie widzę tu żadnej depresji a raczej pitbullowatą zjadliwość (nie kojarzyć z robakami)... i to nie jest psychoanaliza (wolę zaznaczyć). Jak zawsze, złośliwe połączenie patetyczności tak nieodzownej dla szarego tłumu z codziennością, której ów tłum raczy się wstydzić. I wszędobylskie rankingi ( na którym miejscu uplasował się Boniek?). Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. No dobrze, to moze zapytam o to zdanie:
    "Tylko po co, zapyta jakiś zblazowany nihilista, podczas pięciominutowej przerwy od samobójczych myśli."

    Piotr uzyl slowa, ktorego generalnie rzadko sie uzywa podczas codziennych rozmow - "samobojca". Uzywaja tego slowa tylko Ci, ktorym to slowo - (taka mysl) "chodzi po glowie". I to mnie zaniepokoilo do tego stopnia, ze postawilem teze o depresji.

    Czasami pewne neutralne slowa wzbudzaja skojarzenia, ktore mowia duzo o osobie, ktora cos skojarzyla. Przykladem jest slowo HOLANDIA. Jednemu skojarzy sie ono z kwiatami, innemu z kolorem pomaranczowym a jeszcze innemu z malzenstwami homoseksualnymi.
    Kwiaty to symbol piekna. Kolor pomaranczowy to barwa tego kraju, ale tez wolnosc i swoboda a nawet blazenada. Malzenstwa homoseksalistow moga swiadczyc albo o homoseksualizmie albo wrecz przeciwnie - homofobii osoby u ktorej dane skojarzenie wystapilo.

    Tak wiec jezeli w tekscie Piotra pojawilo sie slowo "samobojstwo" to zapalila sie u mnie czerwona lampka niepokoju. Zwlaszcza, ze w mojej pamieci zachowalem Piotra jako niepokojaco cichego chlopca.

    No ale moze nie ma sensu bawic sie w psychoanalityka-amatora, bo od tego sa ludzie madrzejsi ode mnie. Mozliwe, ze Piotr mial na mysli zupelnie cos inneg a ja zupelnie cos innego odczytalem. Zupelnie tak jak w powyzszym przykladzie o Holandii.

    Co do robakow to takie jego skojarzenie mnie akurat nie dziwi. Sam miewam takie mysli gdy zbyt duzo osob cos caluje. Piotr napisal o calowaniu stop drewnianej figurki Jezusa przez dziesiatki a moze i setki ludzi. Skojarzenie z robakami w tej sytuacji jest calkowicie zrozumiale.

    Dobranoc!

    OdpowiedzUsuń
  6. Tomasz! Ty się czepiasz szczegółów dorabiając im dziwne tezy. To, że ktoś używa skojarzenia samobójca, Holandia czy kaczka nie oznacza ani tego, że ktoś ma ochotę się zabić, ani tego, że ktoś ma ochotę bawić się w ogrodzie pełnym tulipanów na gej party, ani tego że jest zwolennikiem czy przeciwnikiem bliźniaków Kaczyńskich - skojarzenia są tylko skojarzeniami i nie muszą mieć od razu ukrytego dna.
    To, że zapamiętałeś Piotra jako niepokojąco cichego chłopca - nie oznacza wcale, że Piotr jest w chwili obecnej niepokojąco cichym chłopcem, po za tym ta cecha nie oznacza wcale, że Piotr miał, ma lub będzie miał ochotę na samobójstwo.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zdanie o nihiliście było tylko po to, aby z góry wykluczyć z grona moich czytelników pewną specyficzną subkulturę niedoszłych samobójców, oraz, co wydaje się znacznie bardziej zrozumiałe, subkulturę samobójców doszłych i właśnie dochodzących. A jeśli chodzi o robaki, to skojarzeniu było bliżej do pokarmu (ludzie pokarmem dla robaków itd.) Wiem, wiem, że makabrycznie sobie żartuję. A co tam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Heh! No dobrze! Moze macie racje, wiec sie dalej nie wypowiadam.

    Milego dnia!

    OdpowiedzUsuń
  9. A jeszcze jedno - robaki Piotrowi skojarzyly sie z pokarmem martwego ludzkiego ciala dla robakow. Mnie sie skojarzylo z roznoszeniem wirusow. Wiem, ze wirusy i robaki to nie to samo ale nie o to chodzi. Jest to klasyczny przyklad tego co sie komu kojarzy. Piotr jako autor mial na mysli co innego, a ja jako czytelnik odczytalem to na swoj sposob.

    Przypomina mi to szkolna lekcje z jezyka polskiego w szkole podstawowej z cyklu "Co autor mial na mysli".

    Milego dnia!

    OdpowiedzUsuń